Kółko Historyczne w dniu 15 grudnia 2007 roku dotykało dosłownie i w przenośni historii tego, co nam najbliższe, z czego wyrośliśmy i skąd pochodzimy.
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od cmentarza jordanowskiego, gdzie odwiedziliśmy m.in. jego najstarszą część oraz groby w jego nowszej części. Wiemy, że wszystkie nekropolie świata są jak otwarta księga, z której czyta się i poznaje historię miejscowości. I co przeczytaliśmy? Kogo poznaliśmy? Ano poznaliśmy Pana Ignacego Ligaszewskiego - pierwszego kierownika jordanowskiej szkoły, który - gdy Ojczyzna wezwała swych synów - bez wahania zamienił pióro na powstańczą dwururkę i poszedł do powstania dzisiaj zwanego Powstaniem Styczniowym z 1863 roku.
Odwiedzieliśmy też innego kierownika szkoły o jakże podobnym życiorysie - nauczyciela, żołnierza Września 1939 roku, partyzanta i żołnierza AK - Pana Józefa Sulaka, który po II Wojnie Światowej dyrektorował jordanowską Szkołą Podstawową, będąc jednocześnie Komendantem OSP Jordanów. Poznaliśmy też ludzi młodych, którzy w wieku dwudziestu kilku lat walczyli z niemieckimi okupantami, przeszli piekło niemieckich obozów koncentracyjnych, byli to Marek Spławiński, Marian Łacek i wielu innych... Widzieliśmy też nagrobki mówiące o szczytnych zawodach (m.in. aptekarza Koehlera, muzyk, lekarz), którzy na przełomie XIX i XX wieku stanowili elitę naszego miasteczka, którzy założyli bank, lokowali budynki Magistratu, Sądu, kościoła, Plant, itd. itp. Nawiasem mówiąc wszystkie znaczniejsze budynki zostały postawione w latach 1908-1912.
Następnie zapoznaliśmy się właśnie w Ratuszu z historią Jordanowa i poniekąd całej dzisiejszej Gminy Jordanów, bo Wawrzyniec Spytek Jordan i Jego potomni zakładali miasta i wsie od Tokarni i Myślenic zacząwszy, a na Rabce i Spytkowicach skończywszy. Widzieliśmy akt lokacyjny oraz dokumenty z nadaniami i przywilejami królewskimi, oryginalne księgi cechowe, zaś naszym przewodnikiem był Pan Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Jordanowskiej mgr inż. Stanisław Bednarz i jego zastępca inż. Robert Leśniakiewicz, który cały czas towarzyszy nam w naszych wędrówkach, szeroko dzieląc się z nami swoją wiedzą. Opowiadali nam oni o latach świetności Jordanowszczyzny, ale i o klęskach, trudnych latach rozbiorowych, wojnach i co za tym idzie zarazach, tzw. "morowych powietrzach" i innych nieszczęściach naturalnych i spowodowanych przez człowieka.
Dowiedzieliśmy się też, że Jordanów jako miasto leżące na terenach Galicji był takim niewielkim tygielkiem narodów, co było pewną konsekwencją lokalizacji w zaborze austriackim. Mieszkali tu bowiem Polacy, Węgrzy, Niemcy i wszechobecni Żydzi - obce nazwiska takie jak np. Goldwasser, Goldfinger czy Koehler mówią same za siebie. Jak wielu Żydów tu było swiadczą same fakty istnienia kirkutu (cmentarza) oraz synagogi (świątyni), które to obiekty zostały zniszczone przez Niemców podczas II Wojny Światowej. Widzieliśmy miejsce ich kaźni i obelisk poswięcony naszym starszym braciom w wierze. A dzisiaj? Dzisiaj też w ramach Unii Europejskiej osiedlają się u nas cudzoziemcy: Rumuni, Anglicy, Irlandczycy i nawet Hindusi!
Na koniec pojechaliśmy do naszej pierwszej parafii, do której należał Jordanów, a która znajdowała się w Łętowni. Tamtejszy kościół drewniany z 1765 roku leży na Szlaku Architektury Drewnianej, na którym leży także i Wysoka.
Poza tym widzieliśmy jeszcze trzy interesujące obiekty: wielopienną sosnę stanowiącą Pomnik Przyrody, obelisk upamiętniający bohaterską walkę i śmierć polskich partyzantów oraz przydrożny krzyż, z którym jest związana legenda o klątwie rzuconej na Jordanów przez Jezuitów... Pełni wrażeń powróciliśmy do domów ze świadomością, ze wszystko, co nas otacza jest historią i my sami też stajemy się jej częścią z każdym upływającym dniem...