sobota, 22 grudnia 2012

Z muzyką Szymanowskiego w tatrzańskim deszczu…



Kółko Historyczne wraz z Panią Wiktorią Leśniakiewicz wybrało się w kolejną podróż, która jakby spinała klamrę faktów i artefaktów z poprzednich wypraw. A data wyjazdu nie była przypadkowa. Dzień 4 października 2008 roku – w jego przeddzień minęła właśnie kolejna – już 126. rocznica urodzin Karola Szymanowskiego (1882–1937), a z kolei 4 października światu patronuje św. Franciszek z Asyżu (1182-1226) i w związku z tym również obchodzimy osobliwie tasze i ten właśnie dzień…

Z tegoż względu, pierwszym punktem naszego programu była wizyta w Schronisku dla Bezdomnych Psów w Nowym Targu, dla którego zebraliśmy zboże, kocyki, miseczki i gotową karmę. Nie była to nasza pierwsza wizyta w tym jakże przykrym dla wrażliwych młodych ludzi miejscu. Przykrym, bo gdyby nasze społeczeństwo było odpowiedzialne, a nie kierowało chwilowym kaprysem, czy dało się ponieść modzie, to nie byłoby takich miejsc, jak ten psi przytułek.

Następnie pojechaliśmy do Ludźmierza, by pokłonić się Gaździnie Podhala – Matce Bożej Ludźmierskiej. Zwiedziliśmy tutaj przepięknie utrzymane sanktuarium z cudowną figurą pochodzącą z 1420 roku. Znamiennym był fakt „przekazania berła” podczas uroczystej procesji ówczesnemu Kardynałowi Metropolicie krakowskiemu – Karolowi Wojtyle (1920-2005), co odebrano wtedy jako zapowiedź przyszłego pontyfikatu na Piotrowej Stolicy.
   
W Ludźmierzu urodził się także poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865-1940), którego poezja pisana gwarą góralską ma także odniesienia do Królowej Podhala. Pozwolę tu sobie zacytować jeden z jego najpiękniejszych wierszy pisany właśnie gwarą w czasach, kiedy Polski nie było na mapach świata, a Polacy właśnie w gwarze górali podhalańskich upatrywali czystej krynicy i korzeni mowy polskiej:

LIST HANUSI

Kochany Jerzy mój! Pisę tu stela
ten list do tobie, a pisęcy płacę.
Świat mię calućki nic nie uwesela,
kie w lesie pasę, hnet krowy potracę,
bo syćko myślę, kielo nas ozdziela
kraju i cy cię tyz jesce zobacę?
Kiebyś ty wiedział, jakoś mię zasmucił,
mój złociusieńki, to byś się haw wrócił.

Głowa mię boli, serdecka nie cuję,
łzy ino syćko z ocy mi się lejom,
nik tego nie wié, za kim jo banuję,
ale się ludzie nascy se mnie śmiejom.
Żal mię za tobom wciągle w serce kłuje
i nie wiem, ka się me ocy podziejom
od tyk łez. Widzi się, co mnie powiezom
wnetki hań w trumnie, ka ojcowie lezom.

I juzbyk héba jo sama wolała
leżeć hań, niźli tak płakać daremno,
a kie spać legnę, to poduska cała
mokra, kie wspomnę, jakeś ty spał se mną.
Kwilo jedyna, kaześ się podziała,
kies ty przychodził ku mnie w nockę ciemną
i kies mię objon tak serdecnie w rence,
jakbyś przy miejskiej leżał ka panience.

Jo znam, ze biédna jo sprosta dziéwcyna
góralska, o mój ty najsłodsy, złoty,
to nie lo tobie, lo pańskiego syna,
ale już ledwie wytrwam od tęsknoty.
Dusa cię ino syćko przypomina,
nijakiej nie mam do jadła ohoty
ani do tańca. Hłopcyska się śmiejom,
a moje siwe ocy wciąż łzy lejom.

Kie na odwiecerz przed hałupom stanę,
pojźrę, jak słonko za wiérchy się kryje,
wspomnę, jak my się pod ten samą ścianę
kryli: to zol mię mało nie zabije,
a serce moje, jakoby pijane,
tłuce się w piersiak. Tęca wodę pije
z rzeki, ale tyk łez wypić nie musi,
co ocy twojej wypłacom Hanusi.

Jasiek tu fciał mnie brać, a mama z tatą
straśnie go radzi widzom, ale ja nie.
Powiedziałak mu, ze się przódziej lato
zimom, a zima przódziej latem stanie,
niźli ja bedem jego. Więc się na to
ozgniewał i rzók, co on mnie dostanie,
hebaby w niebie miesioncek zaginon
abo Dónajec w górę się przewinon.

Miałoś tu do nas przyjechać na Gody,
tagek cię ino syćko wyglondała,
a tak mi było, jak rybce do wody,
jazek się sama do się głośno śmiała.
Ale już wsendyl potajały lody
i śnieg już w turniak wyginon bez mała,
a tobie nie mas jednako nikany,
mój złociusieńki i umiélowany.

Aniś nie pisał do mnie dawno. Może
jaka cię chorość nasła, mój jedyny,
abo co inse, od cego broń Boże!
Nie zabacujze tak swojej dziewcyny.
U nas som zdrowi w hałupie, niemoze
ino Jagnieska Bartkowej Maryny.
Niek cię Bóg strzeże i Najświętsa Panna
Ludźmirska. Twoja tu ostaję – Anna

A tak poza tym, jakże te słowa znowu pasują do losów współczesnych Polaków zmuszonych przez bezrobocie do szukania chleba na obcych ziemiach i wśród obcych ludzi, zagubionych w Europie, Australii i Ameryce…

Po krótkiej, acz pełnej skupienia modlitwie pojechaliśmy przez Chochołów – zabytkową wieś-skansen Podhala, z unikalną zabudową do serca Polskich Tatr – do Zakopanego.

I tak w strugach chłodnego, ulewnego deszczu czasem przechodzącego w deszcz ze śniegiem, dotarliśmy do zabytkowego drewnianego kościoła z lat 1847-1852 pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej stojącego na Pęksowym Brzyzku. Tutaj zapoznaliśmy się z jego historią, a przede wszystkim z historią cmentarza.
   
Z kościołem tym i cmentarzem, a w ogóle i z całą tutejszą parafią związany jest ściśle nasz krajan – ks. Józef Stolarczyk (ur. 12 lutego 1816 w Wysokiej koło Jordanowa, zm. 6 lipca 1893 w Zakopanem) – pierwszy proboszcz Zakopanego, taternik. Studiował teologię w Seminarium w Tarnowie. 28 sierpnia 1842 został wyświęcony na księdza. W 1848 objął probostwo zakopiańskie. Szybko zdobył szacunek i zaufanie parafian. Rozbudował drewniany kościółek i rozpoczął budowę nowego, murowanego, utworzył pierwszy cmentarz i założył pierwszą szkołę w Zakopanem. Przyczynił się do spopularyzowania miejscowości jako letniska, pośrednicząc między przybyszami a góralami. Prowadził kronikę parafialną, która została opublikowana w latach 1914-1921. Napisał także wspomnienie Wycieczka na szczyt Gerlachu. Był jednym z najwybitniejszych taterników swojej epoki. Do jego największych osiągnięć należą: 1. wejście na Baranie Rogi (1867), 7. wejście na Gerlach (1874), 3. wejście na Lodowy Szczyt. W 1883 został mianowany honorowym członkiem Towarzystwa Tatrzańskiego. Imieniem księdza jest nazwana przełęcz pomiędzy Czarnym Szczytem a Baranimi Rogami (Przełęcz Stolarczyka). W Zakopanem ulica Stolarczyka łączy Kasprusie i ulicę Kościeliską. Został pochowany w Zakopanem na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku. (=> Wikipedia)

Na tym urokliwym cmentarzu leżą i inni zasłużeni dla miasta i kultury nie tylko naszego regionu, ale i kraju… Tutaj spoczywają tez ludzie sportu – olimpijczycy jak Bronisław Czech (1908-1944) i Stanisław Marusarz (1913-1993), bohaterowie czasów wojen i pokoju, którzy oddali życie za Ojczyznę i ratując życie ludzkie w górach – gdzie wszystkie cztery żywioły potrafią się sprzysięgnąć przeciwko człowiekowi…
   
I wreszcie ostatni punkt naszego programu – odwiedziny w „Atmie”. Były to odwiedziny w domu Karola Szymanowskiego, w jego jedynym i ostatnim domu jaki posiadał w swoim życiu. Urodzony na dalekiej Ukrainie, przemierzający Europę, zajm,jacy odpowiedzialne stanowiska w świecie kultury, znalazł u schyłku swego – jakże krótkiego – życia spokojną przystań wśród nas, górali, z którymi się zżył i z których folkloru czerpał oboma garściami, który ten folklor rozsławił w swej muzyce. W pierwszej fazie swej twórczości Szymanowski wyraźnie pozostawał pod wpływem muzyki romantyzmu, wzorując się na Ryszardzie Straussie i na swym niedoścignionym mistrzu Chopinie. Począwszy od 1914 r. poddał się wpływom impresjonizmu, stając się jednym z najwybitniejszych przedstawicieli modernizmu. Szymanowski wypracował swój własny bardzo liryczny styl muzyczny oparty na bogatej, innowacyjnej orkiestracji. Wprowadził też do swej muzyki motywy polskiego folkloru, w tym podhalańskiego i kurpiowskiego, na co miały wpływ głównie częste pobyty w Zakopanem. Na jego dorobek kompozytorski składa się 79 utworów. (=> Wikipedia)

Pogoda niestety nie dopisała, powiedzieć, że była okropna to mało. Ale wycieczka była wspaniała właśnie dzięki atrakcjom, które nam zaoferowała (deszcz ze śniegiem w czasie przejazdu przez Kościelisko) i ciekawe obiekty, które zwiedzaliśmy. Należy również podkreślić doskonałą pracę pana przewodnika po willi „Atma”, jego głęboką wiedzę, która przekazał nam w czasie niemal dwugodzinnego zwiedzania tak w sumie niewielkiego domu! I kto wie, może kiedyś – już będąc absolwentami naszej Szkoły – jeszcze tutaj powrócimy by w słońcu podziwiać piękno Tatr we wszystkich porach roku i posłuchać cudownej, polskiej muzyki…?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz