środa, 13 lutego 2013

„Korzenie” – Wielkie Odkrycia – Szlaki handlowe i… Piernik!

Szlaki handlowe z Nowym Światem

Pod takimi hasłami przebiegało nasze dzisiejsze (6.II.) spotkanie.

„Co ma piernik do wiatraka?” – mąka! Co mają korzenie do piernika? – aromat i smak. Od tego właśnie rozpoczęliśmy nasz piernikowy dzień, od prezentacji składników niezbędnych do naszego jednego z najstarszych znanych już od ponad 7000 lat wypiekanych ciast.

Pieprz, wanilia, gałka muszkatołowa, cynamon, goździki, imbir… Powiesiliśmy na ścianie mapę świata z zaznaczonymi szlakami handlowymi i na krótko przenieśliśmy się w czasie do XV wieku. Wieku wielkich wypraw w poszukiwaniu morskich szlaków do Indii właśnie po drogocenne „korzenie”. Wspomnieliśmy Turków Osmańskich przez których, a właściwie dzięki którym doszło do takiej mobilizacji i organizacji odważnych i kosztownych wypraw. Wspomnieliśmy o odkryciu Nowego Świata, a dzięki temu wzbogacenie się o nowe przyprawy i warzywa naszej kuchni. Wykreślaliśmy szlaki handlowe i lady, których owe przyprawy były wiezione do Europy. Należało przy tym wspomnieć naszego Wielkiego Rodaka – kanonika doktora Mikołaja Kopernika, którego teoria przyczyniła się do tychże wypraw.
  










Przy tej okazji Pan Robert Leśniakiewicz wspomniał o trudach ówczesnych dalekich podróży morskich prawiąc o strasznych sztormach Przylądka Dobrej Nadziei i Hornu, o zabójczych ciszach morskich Morza Sargassowego i tzw. „końskich szerokości”, morskich potworach oraz romantycznych historiach kliprów herbacianych, które w 3 miesiące przewoziły ładunek herbaty z Indii i Chin do Anglii – jak słynny „Cutty Sark”…  Przypomniał on słynnych piratów, korsarzy i bukanierów, którzy grasowali po morzach i oceanach świata – przywołując nazwiska Drake’a, Morgana, Teacha, Kidda, Lafitte’a, Bonito i innych romantycznych i okrutnych „psów” i „wilków” morskich…

Następnie robiąc przerwę w tych dalekomorskich czy zamorskich wyprawach przeszliśmy do kuchni, aby ściśle według przepisu połączyć wszystkie ingrediencje, wlać do foremek i włożyć do nagrzanego piekarnika. Gdy nasze ciasto dojrzewało w piecu, my powróciliśmy popijając „zamorską” herbatkę do śledzenia historii naszego wypieku. Nie bez dumy doszukaliśmy się wiadomości, że nasz stary Kraków był jednym z pierwszych miast, w których wypiekano te „pierne” słodkości. Obok Gdańska i … grodu Kopernika – Torunia.

Poznaliśmy też legendy związane z piernikami, pszczołami i przyprawami. A na koniec wymieniliśmy się ciekawymi i jak że zróżnicowanymi przepisami.











Pierniki, pierniczki, blaty piernikowe, pierniki figuralne, zdobione, w polewie i lukrze, przekładane, nadziewane, z bakaliami… Pieczone i spożywane natychmiast po wystudzeniu, leżakujące tygodniami – by po skruszeniu nadawały się do spożycia, leżakujące tygodniami surowe ciasto czekające na właściwy moment obróbki termicznej, zupa piernikowa, ozdoby choinkowe, a nawet ciasto wykorzystane jako lek w apteczkach przydomowych. Ze względu na bardzo długi okres utrzymania świeżości (korzenie i miód konserwowały ciasto) zabierano je na dalekie wyprawy – nawet na Alasce na wyścigi musherów!

Jedno ciasto, a ileż możliwości aromatu i smaków! Kiedyś podawane tylko na królewskich i książęcych stołach – a to ze względu na wysoką cenę samych przypraw, które były na wagę złota – 1 uncja (31,1 g) złota to na dzisiejsze przeliczniki 1000 – 1100 $ USA i takie też ceny osiągały „korzenie”! Oczywiście dotyczy to czasów z początku handlu ze Wschodem i rabunkowego eksploatowania Nowego Świata. Na korzeniach wyrosła niejedna, olbrzymia fortuna!  













Dzisiaj cieszy ono oko i podniebienie każdego, kto ma tylko ochotę i kiedy pośród jarmarcznych straganów nasz wzrok zatrzyma się na piernikowym serduszku wdzięcznym lukrowanym napisem „Dla Ciebie…” możemy być pewni, że takie ciastko może nasz pra-pra-pra – i jeszcze dalej – dziadek dał w dowód sympatii naszej pra-pra-pra babci. Bo pierniki znane są od przeszło siedmiu wieków, o czym wiemy ze źródeł pisanych. A przecież to wcale nie był ich początek…    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz