16 listopada 2010 r., zwiedziliśmy kopalnię soli „Bochnia”, która od XIII wieku wchodziła w skład Żupy Krakowskiej i jest najstarszym zakładem przemysłowym w Europie.
Około 3500 lat p.n.e., na tych terenach uzyskiwano sól przez odparowywanie wody z solanki, uzyskując tzw. sól warzoną. I Tylko kopalnie krzemienia pasiastego w Kieleckiem są starsze od Zup solnych Małopolski i liczą sobie nawet od 6 do 8 tys. lat!…
Jednak my dokładniej poznaliśmy historię wydobywania „białego złota” z czasów o wiele późniejszych, a dokładniej od 1248 roku, czyli od roku odkrycia na tych terenach pokładów soli kamiennej. Fakt ten ściśle związany jest z legendą o św. Kindze i Jej pierścieniu.
Kopalnia ta, jako intratne przedsiębiorstwo ściśle związane jest z królem Kazimierzem Wielkim, któren to w 1368 roku wydał „Ordynację górniczą” ustanawiającą zasady organizacyjne żup i prawa dotyczące sprzedaży soli. I tak bocheńska kopalnia w ramach Żupy Krakowskiej – czyli wraz z Wieliczką – nieprzerwanie pracowały aż do XX wieku, w którym to z powodu wyczerpujących się pokładów soli zaniechano wydobycia i produkcji tego minerału na skalę przemysłową. Należy tu jeszcze dodać, że ze środków pozyskanych dzięki eksploatacji tej kopalni została w roku 1364 założona Akademia Krakowska – jeden z pierwszych uniwersytetów Europy!
W roku 1981, kopalnia ta jako zabytkowe wyrobisko została wpisana do rejestru zabytków.
Zwiedzając ten zabytek – niewątpliwie będący w cieniu Wieliczki – z każdą chwilą, ściślej z każdym metrem tego największego europejskiego wyrobiska wydrążonego ludzką dłonią – a tak jest w przypadku tutejszej komory „Ważyn” – stwierdzaliśmy, że istotnie legendy, eksponaty te służące do pracy w kopalni, jak i dzieła sztuki rzeźbione przez górników-artystów nie ustępują wystrojowi powszechnie znanej Wieliczki.
Przy „bliskim spotkaniu” z księżniczką Kingą dostaliśmy po woreczku z bocheńską solą, okazało się przy tym, że w czterech z nich oprócz „białego złota” znajduje się też pierścionek z legendy o pierścieniu św. Kingi – podarowanego przesz nią szewcowi, który zrobił z niego 6 mniejszych dla swych córek. Pierścionek miał przechodzić po kądzieli na kolejne pokolenia. W przypadku braku kolejnej białogłowy, klejnot miał wrócić do kopalni.
Z wycieczki wróciliśmy pełni wrażeń i zachwytu. Zachwyt nasz, mający niewątpliwie inny wymiar sięgnął zenitu, gdy jechaliśmy około jednokilometrową trasę podziemną kolejką, nazwaną na cześć pracującego tam ostatniego konika „Kubą II”
Inną atrakcją był zjazd drewnianą zjeżdżalnią wprost do części sanatoryjnej. Tam posililiśmy się w kawiarniano-restauracyjnej części, podsumowaliśmy świeżo zdobytą wiedzę w formie quizów, krzyżówek i innych zadań, co w zawoalowanej formie pozwoliło nam na jeszcze lepsze utrwalenie wiadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz