czwartek, 21 lutego 2013

Słowo o Ignacym Ligaszewskim




Jubileuszowa 150. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego sprzyja kolejnym wspomnieniom, refleksjom nie kończącym się sporom i jak przy każdej tego rodzaju okazji padają, bo paść muszą pytania:
- czy było potrzebne?
- czy mieliśmy jakiekolwiek szanse?
- co nam, jako narodowi, ono dało?
- po co nam to było?

To są tematy na niekończące się „nocne Polaków rozmowy”. I daj Boże ich jak najdłużej, bo w obecnej rzeczywistości, prowadzonej polityce, codziennym zabieganiu – jednych za chlebem, drugich za karierą; z trzeciej zaś strony liberalne młodzieży chowanie sprzyja zapomnieniu, zobojętnieniu i w ogólnym rozrachunku wynarodowieniem.

Może dobrze choćby przy okrągłych rocznicach wspomnieć uczestników tego zrywu, przywołać ów trudny, bolesny czas. O tym powstaniu mówi się, że było ono:
- najdłużej trwającym, bo od 22.I.1863 do grudnia 1864 roku;
- kolejnym powstaniem straconych szans;
- pełne nieporozumień i rywalizacji;
- bez jedności działania
To prawda, ale mówimy także o tym, że:
- patriotyzmu Polakom nigdy nie brakowało;
- jako naród potrafimy zjednoczyć się i dla Ojczyzny jesteśmy zdolni do największych poświęceń
- jesteśmy wolni duchem i o tę wolność potrafimy walczyć;
- to Powstanie wydało wielu bohaterów, świętych i błogosławionych, brali w nim udział ramię w ramię: szlachta, mieszczanie, chłopi i duchowieństwo niższego szczebla; Polacy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Węgrzy i Włosi;
- ich walka odbiła się szerokim echem w całej Europie.

Europa znowu usłyszała o tych, którzy nigdy nie pogodzili się z utratą niepodległości, o dumnych, niepokornych, miłujących wolność i pokój Polakach.

O tych, którzy nawet w obliczu klęski na zgliszczach rozpoczynali pracę u podstaw: praca, nauka i patriotyczne wychowanie.

Czy nasza ziemia wydała romantyka i pozytywistę tamtych czasów? Pewno niejednego – ale chciałam przywołać tutaj postać Pana Ignacego Ligaszewskiego (26.VII.1835 – 23.X.1888), który jako młody człowiek przedarł się przez zieloną granicę czyli kordon, i dołączył do powstańczych szeregów. Po upadku Powstania i rozwiązaniu jego oddziału powstańczego, powrócił do Jordanowa i jak wielu innych zamienił powstańczą dwururkę na pióro. Wyjednał u władz zaborczych pozwolenie na założenie szkoły i został jej pierwszym kierownikiem.

W jakim duchu była wychowywana młodzież świadczy fakt, że rozwijały się towarzystwa patriotyczno-paramilitarne oraz te zrzeszające młodzież w kościołach.

Bóg, Honor, Ojczyzna – temu hołdowali młodzi wychowankowie powstańca-nauczyciela. Tą ideę przekazywali dzieciom i wnukom, którzy rozwijali i upiększali nasze miasto, a gdy Ojczyzna była potrzebie, walczyli o nią na frontach I i II Wojny Światowej. Świadczą o tym pomniki, groby, tablice pamiątkowe i Krzyż Grunwaldu przyznany naszemu miastu. Patriotyzmu nie uczy się jednego pokolenia, to proces ponadczasowy. Dlatego też proponuję, by Towarzystwo Miłośników Ziemi Jordanowskiej przybrało imię Ignacego Ligaszewskiego. Naszego lokalnego bohatera – powstańca, syna naszej ziemi. Po co? - po to, aby dzieci i młodzież prowadzone na nasz jordanowski cmentarz przez rodziców, a potem przez nauczycieli odbierały tutaj, przy Jego grobie pierwsze lekcje patriotyzmu. Nie ma przyszłości bez przeszłości, to ona jest nośnikiem pamięci na przyszłe pokolenia. Jeżeli nie chcemy się rozpłynąć, rozmyć, w tzw. „Zjednoczonej Europie” jako naród – musimy o tym pamiętać. Tylko tak, i aż tak, możemy spłacić dług wdzięczności minionym pokoleniom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz